Już kilka razy w ciągu dzisiejszego dnia słyszałam hasło: "Święta, Święta i po Świętach".
Nie ma co ukrywać - koniec leniwego odpoczywania z rodziną, basta z bezgrzesznym podjadaniem.
Magiczny czas już dobiegł końca. Żałuję tylko, że nie było śniegu, który dopełniłby atmosfery.
Coż, może za rok.
A jak tam u Was po świętowaniu? Przeładowane brzuchy? Mikołaj/ Gwiazdor tłusty? Kevin obejrzany? :)
Co dziś dla Was mamy? Keks, w którym nigdy nie opadną bakalie.
Ukochane ciasto mojego Taty - nie mogło go zabraknąć na naszym stole i w te Święta ;)
Składniki:
3/4 szkl. wody
1 szkl. cukru (może być mniej, ostatnio daję 1-1,5 szklanki)
1 kostka margaryny
2 1/2 szkl. mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
4 jajka
łyżeczka ekstraktu waniliowego
bakalie (u mnie: żurawina, rodzynki, orzechy włoskie, laskowe, migdały, kandyzowany ananas, morele, skórka pomarańczowa, morele)
mąka ziemniaczana
Wykonanie:
Suszone owoce zalewamy ciepłą, przegotowaną wodą, większe orzechy kroimy.
Wodę z połową cukru zagotowujemy, a do gorącej dodajemy margarynę i ją rozpuszczamy - całość zostawiamy do wystygnięcia, po czym do zimnej wody z cukrem i margaryną dodajemy żółtka i przesianą mąkę z proszkiem - dokładnie mieszamy.
Ubijamy białka ze szczyptą soli, a gdy będą już sztywne dodajemy resztę cukru i ubijamy do otrzymania sztywnej, lśniącej piany.
Suszone owoce przecedzamy na sitku i obtaczamy w mące ziemniaczanej - wsypujemy do ciasta i ponownie dokładnie mieszamy.
Na koniec delikatnie dodajemy do ciasta pianę z białek.
Całość przelewamy do formy keksowej - ja mam keksówkę 14cm x 30cm - akurat z tej porcji część ciasta wykorzystałam do upieczenia jeszcze 6 muffinek.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do do 180 st. C. przez ok. 1h.
Buziaki,
Ola
♫