Znajomi często mi mówią, że kojarzą mnie z muffinkami.
Fakt, jestem od ich robienia uzależniona. Przygotowuję je niemal mechanicznie. Zaglądam do szafek, lodówki i wiem jakie będą - za każdym razem inne, bo te maleństwa zawsze można przyrządzić inaczej.
Zatem muffinek zmiennym jest jak kobieta - pewnie też dlatego tak za nimi przepadam.
Nie odmierzając już składników, wciąż próbuję kolejnych kombinacji.
A ile ich jeszcze przede mną ... ?
Nieskończoność! :)
Składniki na 12 sztuk:
Suche:
2 szkl. mąki
2 łyżki kakao
1/2 do 3/4 szkl.cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
szczypta soli
Mokre:
2 jajka
niecałe 1/2 szkl. oleju
1 szkl. maślanki (kefiru, jogurtu lub mleka)
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
Dodatkowo:
pudełko malin
50g gorzkiej czekolady
Wykonanie:
Włączyć piekarnik i rozgrzać do temp. 180 st. Przygotować 2 miski - w pierwszej wymieszać składniki mokre, w drugiej suche bez kakao. Do suchej mieszaniny wlać mokrą i szybko zamieszać, tylko do połączenia składników.1/3 ciasta odlać i dodać do niej kakao.
Wypełniać papilotki do 2/3 wysokości - ja dałam łyżkę ciasta jasnego, potem po 2-3 sztuki malin i kostkę czekolady, trochę ciemnego ciasta i znowu jasnego.
Piec około 25 minut, do suchego patyczka.
Wkrótce poznacie każdego z naszej sympatycznej trójcy.
Teraz pozdrowienia przesyła Ola w towarzystwie kubka gorącej, malinowej herbaty ;)
Swego czasu też byłam uzależniona od pieczenia muffinek. To na prawdę wciąga;)
OdpowiedzUsuńWciąga, wciąga, ale nie ma co się im opierać. Mnie muffinki zawsze przekonają do wszystkiego ;)
OdpowiedzUsuń